BIULETYN | BLOG | LINKI
Akcja 1% PIT

Przekaż 1% podatku.


Rozlicz PIT Online z PITax.pl dla OPP. Projekt realizujemy we współpracy z IWOP.
Przekaż 1% naszej organizacji

Psi Anioł > Azyl > ABC Adopcji > W nowym domu

Tak długo musiałem czekać... ale znalazłem już dom.

 

Adoptowałeś/aś psa lub kota z Azylu pod Psim Aniołem?

Wyślij Waszą historię na azyl@psianiol.org.pl, mile widziane zdjęcia.


 <Wstecz                                                                                           Dalej>

Witamy ,
Nasz kochany Didulek, którego adoptowaliśmy 10.2008 od Państwa miewa się bardzo dobrze  Na początku mieliśmy troszkę problemów , pieska trzeba było dużo  uczyć i porządnie podleczyć a jej pierwsze wejście do naszego domku zaowocowało  duża niespodzianką na środku pokoju :-))))))))))
Obecnie lubi się bardzo bawić ,dokuczać, pokazywać ząbki , nawet jak nie mamy siły na zabawę sama przynosi swoją ulubioną oponkę zakłada na nogi i nie ma mocnych "bawcie się ze mną ".Śpi na swoim posłanku, które musi być  bardzo miękkie  aby księżniczki nie
uwierało w pupkę :-))) Wazy już 10 kg i jak widać na zdjęciu do stołu zasiada pierwsza :-)   Każdy kto ja pozna twierdzi ze ma niespożyta energie I pieskie ADHD .Twierdzą to nawet  pieski naszych znajomych i rodziny  , które po godzinie zabawy z nią leżą z języczkami na wierzchu i błagają o chwile spokoju. Bardzo ja kochamy I ona nas tez ! Piesek jest bardzo radosny i każdego napotkanego człeka wita z radością machając ogonkiem.

Pozdrawiamy Serdecznie
Adam i Lidka
__________________________________________________________________________

 

Witam, u Tofi <imię niewiele się zmieniło> wszystko gra. Jest wesoła, towarzyska lecz z charakterem uparciucha. Również stwierdzamy u niej lekkie ADHD :) ale i z tym dajemy sobie rade. Cala rodzina zakochała się w niej już po 1 dniu i nie wyobraża sobie bez niej życia.

Pozdrawiam,
Ania & Tofi
__________________________________________________________________________




Witam,
pod koniec lipca 2009 adoptowaliśmy z Azylu suczkę Maję... miała około półtora roku, teraz ma dwa. Można powiedzieć że to ona nas sobie wybrała, bo przyjechaliśmy z mężem do Azylu obejrzeć kilka zupełnie innych piesków wypatrzonych na stronach w internecie - a Majka przy pierwszym spotkaniu nas po prostu uwiodła :-))
Od pierwszych dni w domu zachowywała się baaardzo grzecznie, szybciutko nauczyła się kilku komend, wesoło i żywiołowo witała gości, na spacerach szalała bawiąc się z psami... Zaprzyjaźniła się z kilkunastoma różnymi pieskami z okolicy (uwielbia zwłaszcza małe husky oraz beagle), niestety nie wszystkie pieski lubi - i wtedy gryzie :-( Jest cudownie pełna energii, biega jak chart, kopie jak jamnik, tropi, skacze, uczy się sztuczek... Wymaga jeszcze sporo treningu (zwłaszcza jeśli chodzi o zachowanie względem innych psów) ale jesteśmy bardzo szczęśliwi że ją wzięliśmy.
pozdrawiamy i dziękujemy :-)
Anna Droba
___________________________________________________________________________
 


Zaadoptowaliśmy Balbinę(Madlen 1371) na początku listopada..Pies jest wspaniały,mądry i przynosi nam wiele radości..
Nie ma to jak kundelek,wzbudza podziw u innych właścicieli psów he he..aportuje,jest pełna radości,lubi zabawy a zarazem jest bardzo grzeczna...Nawet się sama myje co nasuwa nam czasem na myśl czy aby jej ojcem nie jest kot :-) Lubi spacery a śnieg po prostu uwielbia..Na początku przed adopcją oglądaliśmy zdjęcia jej siostry Gafy ale ktoś był szybszy he he ale dziś nie żałujemy!!! Pozdrawiamy właścicieli Gafy ,na pewno mają taką samą pociechę z pieska jak my..
Pozdrawiamy
Krzysiek i Beata
 ___________________________________________________________________________
Witam
wysyłam zdjęcia pieska, którego od Was zaadoptowaliśmy pod imieniem Erni:) Piesek w nowym domku u mojej mamy dostał nowe imię Kubuś. Urósł i zmienił się nie do poznania. Uwielbia spacery. Stanowią z moja mamą dobrą parę.

Pozdrawiam serdecznie
Anna Mianecka
__________________________________________________________________________

Witam,
w sierpniu adoptowaliśmy Bułę,teraz nazywa się Jadzia :)Mój mąż wypatrzył ją na Państwa stronie internetowej,dwa dni po tym jak umarła nasza sunia.Ja nie wyobrażałam sobie innego psa,ale dałam się namówic na wizytę w Azylu,i wróciliśmy z naszym maluszkiem.W dniu adopcji ważyła 5kg ale trochę się jej urosło i przytyło:) teraz waży ponad 23kg.Jej ulubionym miejscem do leżenia jest wanna, bardzo lubi się kąpac i siedziec na sedesie:).Jej ulubionym gryzakiem jest nasza starsza córka;D,z mężem się bije i to dosłownie.Jeśli chodzi o jedzenie to woli kocią karmę,uwielbia wszystkie warzywa i owoce,dzięki temu nie musi brac witamin.

Pozdrawiamy
_________________________________________________________________________
 
Życzymy w nowym roku 2010 dużo zdrowia, siły i pogody ducha. Miłości do zwierzaków już większej nie życzymy bo większej  nie ma. Życzymy aby było  na tym świecie coraz więcej dobrych ludzi, którzy będą tylko kochać czworonogi, życzymy aby w ogóle zniknęli ci, którzy zwierzaki krzywdzą. Życzymy, żeby zaczęto stosować wobec krzywdzicieli odpowiednie kary (nawet cielesne), które staną się przestrogą dla innych (popieramy Panią dyr. schroniska w Zielonej Górze).
Życzymy Pani i najbliższym wszystkiego najlepszego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Lakuś oczywiście przyłącza się do życzeń, przesyła swoje fotki a  życzenia wymrukuje.

Małgosia i Jacek Salwa.
_________________________________________________________________________
  
Witam. W październiku 2007 adoptowaliśmy od Państwa pieska Henia. Po półtorarocznym pobycie u nas, jednogłośnie stwierdzamy, że decyzja o jego adopcji była rewelacyjnym pomysłem. Henio jest bardzo pogodnym psem. Uwielbia spacery z całą rodziną, jogging, bieg za rowerami (nawet na długich dystansach) i aportowanie piłki. Jest strasznie szybki. Najlepiej czuje się bez smyczy i jest wtedy bardzo posłuszny. Jest bardzo towarzysko nastawiony do wszystkich psów, i dzięki temu i swojemu imieniu rozpoznawany w całej okolicy. Lubi podróże samochodem i był nawet z nami za granicą. Uwielbia suchą karmę i kiszone ogórki :-).
Bardzo dziękujemy za wszystkie porady które otrzymaliśmy od Państwa.

Pozdrawiamy Małgosia, Zuzia, Filip, Henio Grzegorczyk
_________________________________________________________________________

Witam,
Piszę w sprawie Corsy, wzięliśmy ją od Państwa w zeszłą sobotę.
Minął równo tydzień więc można już coś napisać.
Pies jest bardzo miły i dobrze wychowany, załatwia się poza domem, jeżeli coś „chce” to siada pod drzwiami. Nie wchodzi do łóżka ani nie skacze na jedzenie. Czasami nas trochę podgryza :). Już nas polubiła. Przez cały czas ktoś z nią był w domu, od poniedziałku zaczniemy ją przyzwyczajać do zostawania samej. W zeszły poniedziałek była szczepiona, zmniejszyła się jej chyba odporność i nasilił kaszel kenelowy, tego samego dnia dostała antybiotyk, poprawiło jej się jutro dostanie ostatni zastrzyk. Już jest lepiej. Jest wesoła, lubi się bawić. Widać, że poprzedni właściciel ją bił, boi się nowo poznanych mężczyzn, z kobietami nie ma problemu.
P.S Zmieniliśmy jej imię na Foxy, bo przypomina lisa, już na nie reaguje.

Pozdrawiam
Tomasz Rejn
___________________________________________________________________________



Nasza Sara ma się świetnie. Co prawda nie lubi jazdy samochodem, ale mamy nadzieję, że nasza cierpliwość da efekty i jakoś się przełamie. Uwielbia za to ludzi i wszystkie zwierzaki - jest niesamowicie przyjacielska. Czasem aż za bardzo :))) W domu raczej nie łobuzuje, choć zdarzyło się kilka niewielkich potknięć, jak to u szczeniaka. Uwielbia spacery bez względu na pogodę.
Co do zdrowia to po pierwszych nerwowych 2 tygodniach - kaszek kenelowy, zapalenie przewodu pokarmowego i obawa przed parwowirozą - jest okazem zdrowia. Rośnie jak na drożdżach, choć dla nas mogłaby być nieco grubsza. Pilnujemy jednak wagi ze względu na stawy. Obecnie waży 12,5 kg (jak ją braliśmy ważyła 3,900), ale ponieważ w tym czasie bardzo podrosła, więc należy raczej do chudzinek.
Ma mnóstwo energii i wniosła w nasze życie dużo śmiechu i radości. Jest bardzo inteligentna - już w pierwszym tygodniu nauczyła się komendy "siad", a potem też "zostaw" i "zostań" (tej ostatniej rewelacyjnie na otwartym terenie, gdzie może obserwować gdzie idziemy, gorzej jak znikamy jej z oczu:) )
Patrząc na Rozmaryna stwierdziliśmy, że od razu widać, że są rodzeństwem. Ta sama budowa - długie chude nogi, stojące uszy... tylko kolor sierści inny.
Sara też jest nieco bojaźliwa. Na początku niepewnie czuła się w grupie - najchętniej bawiła się z jednym lub dwoma psami. Tłum ją raczej przytłaczał. Najczęściej po prostu chowała ogon pod siebie i z piskiem wiała. Co było dość dziwne zważywszy jak chętnie szukała towarzystwa innych zwierząt i jak z nimi szalała. Teraz już się nie boi i dobrze odnajduje się w grupie.
Jest raczej posłusznym psiakiem (jak na swój wiek) - najczęściej chodzi więc na spacery bez smyczy. W niedługim czasie czeka ją jednak szkolenie, bo zawsze mogłoby być lepiej:)
Daje sobie zaglądać do pyska, choć za tym nie przepada, cierpliwie znosi też zaglądanie do oczu czy uszu. Nie boi sie weterynarza, choć w pierwszych dniach pobytu u nas często odwiedzaliśmy klinikę i dostała tam parę zastrzyków.
Uwielbia pieszczoty i przebywanie w naszym towarzystwie, ale najbardziej to uwielbia jeść, chociaż wcale tego po niej nie widać:)))

Pozdrawiamy

Justyna i Piotr
__________________________________________________________________________


Maura była małą wystraszoną przylepą, wymagającą podkarmienia. udało się, bo przez te 5 miesięcy urosła i nabrała ciała i urody;)
Jest spokojną sunią, przylepną, towarzyską (ma dużo psich kolegów i koleżanek)lubi gryźć zabawki, mało szczeka, głównie wtóruje innych pieskom, choć czasem potrafi pokazać na co ją stać. lubi tropić, jest silna i pojętna choć za piłką biega tylko w jedną stronę;) uwielbia chować się pod łóżkiem, gdzie ma swoje skarby.
Córka dobrze sobie z Maurą radzi, więc Maura ma towarzystwo w sumie 3 Pań.
__________________________________________________________________________

 


W styczniu 2009 przeglądałam stronę internetową Azylu oglądając psy do adopcji potrzebujące takowej pilnie. Moją uwagę zwrócił na siebie rudy mieszaniec amstaffa imieniem Tyson. Miał dwie fotki. Na obu leżał ze smutnym i obojętnym wzrokiem. Postanowiłam go adoptować. Zanim doszło do adopcji, to kilka razy przyjechałam aby wyjśc z Tysonem na spacer żeby wiedzieć czy pies mnie akceptuje. Udało się. Dwa dni po podpisaniu dokumentów adopcyjnych pies został do mnie przywieziony. Niestety w weekend okazało się, że mam alergię. Nie przyszło mi do głowy aby to sprawdzić, ponieważ wcześniej miałam psa przez 11 lat i nic się nie działo. W poniedziałek Tyson niestety wrócił do schroniska. Ja piorunem śmignęłam na badania. Potwierdziło się mam alergię. Ale dowiedziałam się, że mogę brać zastrzyki odczulające i jednocześnie mieć psa! Zatem po Tysona wróciłam 2 tygodnie później. Pies odrazu się zaaklimatyzował. Oczywiście jego ulubionym miejscem stała się skórzana kanapa... :) Na początku wskakiwał na stół na blaty w kuchnii nie rozumiał, że zlew to nie miejsce do sadzania swojego tyłka tylko do mycia jego misek. Postanowiłam pójść z nim na szkolenie. Ale zanim zdecydowałam się na zajęcia grupowe to pierwsze poprosiłam o indywidualne zajęcia z gościem który kiedyś trenował psy policyjne. Podstawy opanowałam. Głównie zależało mi na tym aby nauczyć się reagować na agresję i ją zniwelować i aby pies był przyjazny wonec innych psów i ludzi. W marcu 2009 zaczęła się praca grupowa. Skończyła się dosyć szybko, bo 4 kwietnia Tyson szarpnął tak mocno, że ja upadłam. Upadając złamałam kości lewego śródstopia. Miesiąc wyjęty z kalendarza. Ale nie poddałam się. Z gipsem na nodze o dwóch kulach i z amstaffem na smyczy pomykałam na spacery. Wtedy Tyson nauczył się powoli chodzić podczas spacerów ;) Ale gips zdjęłam i było wygodniej. Obok osiedla na którym mieszkam jest jeszcze niezabudowana łąka, na którą chodzą inni ludzie ze swoimi psiakami. Głównie są to jakieś mega rasowe goldeny czy labki. Na początku bali się jak widzieli Tysona, ale mówiłam, że jest łągodny i będzie chciał się bawić. Niewierzyli i byli niepewni ale się przekonali i tak Tyson ma teraz watahe sierściuchów z którymi prawie każdego dnia się bawi. A jego pańcia ma nowych bardzo miłych znajomych. Jego ulubiona psia koleżanka to Luna - labradorka. Mimo iż Tyson jest najstarszy (obecnie ma 3,5 lub 4 lata) to nie jest osobnikiem Alfa w tym stadzie psów.
W lecie mało brakowało a zszedłby - tzn. pikawa by mu sie przekręciła i po psie. Po spacerach widziałam, że jego "podwozie" jest zaczerwienione i poranione. Na początku myślałam, że to efekt biegania po krzakach i zabawy z psami. Ale zauważyłam, że ciężko oddycha, sapie, a oddech jest płytki i bardzo przyspieszony. Pobiegłam do Veta.
Dostał sterydy. Okazało się, że ma alergię na trawy... :( Nie chciałam go faszerować lekami odczulającymi na razie poprzestałam na specjalnym antyalergicznym szamponie i spraju które są używane po każdym spacerze. W październiku wróciliśmy na grupowe szkolenie z podstawowego posłuszeństwa PT. Nie przystąpiliśmy do egzaminu, ponieważ nie potrzebny mi jest dyplom, bo do niczego mi się nie przyda. Ale za to na wiosnę idziemy na Agility aby dalej się wspólnie bawić. Zakończenie szkolenia PT to nie koniec ćwiczenia z psem. Znajomi z którymi się spotykam na codziennych spacerach też byli na szkoleniu więc wszyscy każdego dnia ćwiczymy ze swoimi psami. Jest to fajne, bo ćwiczymy skupienie swoich psów na sobie podczas gdy inne psy rozpraszają. Super ćwiczenie! Tyson jest nadywraz spokojny, miły i przyjacielski, chociaż nienarzuca się innym. Jest raczej wycofanym obserwatorem. Gdy przychodzą goście to siada lub kładzie się przy stopach odwiedzajcych mnie i pilnuje ich :) znajomi się smieją, że pilnuje ich aby mi nic z domu nie nieśli ;) Każdy mi mówi, że mam super grzecznego psa! A dotego jest zabawny.
Kiedy byli u mnie goście, podszedł do jednej z koleżanek. Głaskała go po głowie. Nagle odwrócił się do niej tyłem, podniosł ogon i zanieczyścił powietrze i natychmiast uciekł... co za łobuz! Nie bardzo lubi być głaskanych przez obcych ludzi. Chociaż jesli na osiedlu jakiś dzieciach chce go pogłaskać to każ Tysonowi zrobić "siad" lub "leżeć" i wtedy pokazuję
jak się prawidłowo głaska psa. Przy okazji uczę rodziców jak się podchodzi do psa i czego niewolno. Raz wyprowadził mnie z równowagi gdy ze spiżarki na środek mieszkania
wyciągnął mi 20 kg mąki (z której piekę chleb), która dzień wcześniej przyjechała ze wsi.
Tyson nie jest agresywny wobec innych psów. Podchodzi i chce wąchać a później albo chce się bawić albo odchodzi. Nie sprawia kłopotów w komunikacji miejskiej, ale bojaźliwy więc nie zabieram go często do miasta. Podczas sylwestra nie chciał wychodzić.
Jeden wystrzał petardy i pies staje się autystyczny, ślepy, głuchy i prosto do domu śmiga.
Po mieszkaniu wszędzie za mną chodzi i najchętniej spałby w moim łóżku ale zdecydowałam że to nie miejsce dla niego. Chociaż nadal ustalamy kto rządzi w naszym dwuosobowym stadzie :) Fajnie jest z Tysonem, bo jak wychodzę z nim na spacer między północą o 3 w nocy (bo lubię do późna nad papierami siedzieć), to się nie boję, bo ludzie widząc amstaffa omijają mnie z daleka. Oczywiście ci którzy nie wiedzą, że jest łaodny, chociaż raz się zdarzyło, że jakiś facet na mnie zaczął krzyczeć, to Tyson zaczął na niego warcześć i szczekać. Gość się wycofał :) Generalnie jestem szczęśliwa że mam Tysona, bo jak mam gorszy dzień albo na mnie migrena, to zawsze się do swojego sierściucha przytule albo jak mi jest zimno, bo on ma takie ciepłe ciałko :) No inie ukrywam, że się dzięki niemu czujęm bezpieczniej. Oczywiście pies jest ubezpieczony. Wykupiłam mu OC. Aby mieć pewność, że się ze smyczy nie zerwie to sprowadziłam mu z usa atestowaną obrożę i smycz które mają wieczystą gwarancję i jak pies to zerwie lub przegryzie to wymieniają za darmo na nowy egzemplarz :) Karmię go karmą Eukunabua oraz Royal Canin ale i tak najbardziej lubi kurczaka i wołowinę gotowane na parze i pokrojone w małe kawałki. Ale je też warzywa i owoce, chociaż mandarynki i cytryna nie są jego
ulubionymi. Nie jest też fanem śniegu zrobi co trzeba chwile pochodzi i poniucha i
chce śmigać do domu. Chociaż jak na spacerze jest Luna to zabawy nie odpuści :)



Z pozdrowieniami
Kira Radlińska
KR EKO
właścicielka
__________________________________________________________________________


Witam serdecznie!!
Na początku chciałabym jeszcze raz podziękowac za wszelką pomoc przy adopcji Bobo (1262). Kiedy jechaliśmy z nim do domu (29.12.2009) całą drogę siedział na moich kolanach i patrząc w przednią szybę piszczał jak oszalały. Myślałam, że pierwsza noc będzie nieprzespana, lecz byłam mile zaskoczona kiedy nasz Bobik po ciepłej kąpieli usnął zaledwie po 15 minutach. Okazało się też, że jest to piesek, który bardzo ładnie chodzi przy nodze na spacerach. Bałam się jego reakcji na piski mojej 3-miesięcznej córki i tu....... Ku mojej uciesze znowu okazało się, że decyzja o wzięciu Bobika do domu była trafna. Dziecko i piesek nie reagują na siebie w żaden sposób. Ponadto pochwalę go za karnośc oraz za bycie nam wiernym od pierwszych chwil. Patrząc na jego oczy, które z każdym dniem są weselsze czuję, iż wybór był trafny, a sam Bobo był nam po prostu pisany. Spędził już z nami sylwestra, chodzi z nami na długie spacery, dzielnie znosi wizyty u weterynarza... jedyna nieprzyjemna rzecz jaka mu się przytrafiła to kupno kagańca. Niestety u nas na osiedlu jest wiele osób, które zrobią wszystko, by wymordowac każde zwierzątko, a ja wzięłam Bobika nie po to, aby zaraz się z nim rozstawac, lecz dlatego, by był naszym towarzyszem przez wiele lat.
  
 Pozdrawiam Aleksandra Kuźma & Bob
___________________________________________________________________________
W listopadzie 2007 adoptowaliśmy Kaktusa (817). Teraz ma na imię Ozzy. Jest cudnie. Ozzy miał trochę problemów zdrowotnych (okazał się alergikiem), był też bardzo nerwowy. Szybko doszedł do siebie. Teraz jest świetnym przyjacielem. W międzyczasie trafiła do nas też Sara, którą zabraliśmy bezpośrednio od właściciela, który się nad nią znęcał. Ostatnio dołączyła Tasha, szczeniak znaleziony przy szosie. Ozzy ma teraz dużą, kochającą rodzinę. Świetnie dogaduje się z innymi psami i ludzmi. Ostatnio był z nami nad morzem na wycieczce. Wyglądał na zadowolonego.
Pozdrawiamy i życzymy powodzenia.
Majka i Michał
___________________________________________________________________________
 
Witam,
Szyszka miewa się bardzo dobrze. Jest coraz odważniejszym psiakiem, ale cały czas zachowuje dystans wobec ludzi, a szczególnie nieznanych osób. Z nami jest już zżyta całkowicie i nawet nauczyła się, że głaskanie to nic złego, a nawet może być przyjemne :) I sama już się prosi o swoją porcję pieszczot. Za to w kontaktach z innymi pieskami jest bardzo odważna. Na łące, na którą chodzimy na spacery, ma już swoich psich przyjaciół, z którymi bawi się jak szalona. Szyszka ukończyła także kurs Pies Towarzyszący i zdała egzamin Polskiego Związku Kynologicznego, co prawda na 3, a to dlatego, że przestraszyła się Pana Sędziego. Gdyby nie to na pewno była by 5 :) Jeździ z nami na wszystkie urlopy krótsze i dłuższe, zwiedziła już Włochy i Austrię ;) I jeszcze wiele podróży przed nią. Lubi jeździć samochodem, chociaż początki nie były łatwe.
Oczywiście przekazuję kilka zdjęć Szyszki :)

Pozdrawiamy serdecznie
Kaśka i Krzysiek Mirowscy z Szyszką
__________________________________________________________________________


Witamy,
przede wszystkim chcieliśmy raz jeszcze podziękować za tego wspaniałego psa! To chodząca na czterech łapach radość. Niedługo po tym, jak ją zaadoptowaliśmy, trafił do nas jeszcze jeden kot, wówczas około 3-miesięczny, z którym Lufka bardzo się zaprzyjaźniła. Nie tylko się z nim bawi, ale często też śpią przytuleni.  Jest dość posłusznym psem, chociaż tak jak nasza druga suczka szybko się nudzi i ciężko jej
skoncentrować się na nauce. Niedawno skończyliśmy szkolenie (zarówno z nią, jak i z drugim psem), ale jeszcze długa droga przed nami. Na spacerach bardzo się nas pilnuje - spuszczona ze smyczy często podbiega i sprawdza, czy aby na pewno jesteśmy. Jej ulubionym miejscem do spania jest oczywiście łóżko (w czym nie odróżnia się zbytnio od
reszty naszych stworzeń) :). Niewątpliwie jest bardzo wrażliwym  psiakiem, pod każdym względem, także zdrowotnym. Od jakiegoś czasu już na szczęście nie choruje, dostawała witaminy i preparat na wzmocnienie odporności, dzięki czemu mogliśmy w końcu zaszczepić ją przeciwko chorobom zakaźnym. Niedawno skończyła się jej cieczka, więc za około 2-3 miesiące zostanie wysterylizowana.
Niestety pozostał w niej jeszcze lęk przed ludźmi, nie pozwala pogłaskać się każdemu, musi mieć chwilę na obwąchanie i oswojenie się z każdą osobą. Na szczęście z nami już dawno całkowicie się oswoiła, ciągle się do nas cieszy, tak jak i my do niej :).

Pozdrawiamy serdecznie,
Natalia i Karol
____________________________________________________________________________
 
Dzień dobry.
Dla nas faktycznie dobry od środy każdy dzień. Chcemy Jej zmienić imię, ponieważ w sąsiedztwie mamy pieska o imieniu Meggi, taki śmieszny york. Wołamy do naszej niuni Majka-Maja, tak bardziej swojsko. Reaguje na nowe imię bardzo dobrze, chyba nas polubiła. Może Państwo powiecie, że trochę wcześnie, ale zaczynamy Majkę spuszczać ze smyczy na stadionie, jak jesteśmy sami. Po tym jak biega widać, że potrzebuje tego. Same spacery to dla niej za mało. Zawołana do powrotu wraca, nie powiem że do nogi, ale na tyle blisko, żeby można ją przypiąć na smycz. Apetyt ma przedni, dostaje raz dziennie gotowane mięso z ryżem, makaronem lub kaszą i uzupełniamy Royalem- lubi. Odwiedziłyśmy już mojego kuzyna na działce, sprawdzała tapicera, czy dobrze odnawia kanapę, już wiemy co Pan miał na myśli mówiąc, że siada jak dama-zdjęcie. Twierdził Pan, że woli mężczyzn- racja- po powrocie męża tuli się do niego bardzo, razem oglądają sport. Jest kapitalna, mądrala w każdym calu. A do tego taka milucha. Obiecujemy, że będzie miała dobry dom i będzie szczęśliwa. A my razem z nią.
 
Pozdrawiamy,
 Ela i Piotrek Kondratowicz
 Majka również.
__________________________________________________________________________

Witam serdecznie!

Od kąt ostatnio pisałam bardzo dużo się zmieniła. Mila jest zupełnie innym psem niż kilka miesięcy temu, zarówno wygląd jak i zachowanie zmieniły się o 180*. Na początku ze spacerami było bardzo ciężko, była bardzo wystraszona. Przyzwyczajaliśmy ją do hałasu na początku w domu - trzaskaliśmy drzwiami, szufladami, czym się dało, po jakimś czasie zobaczyła że nic złego się nie dzieje i powoli, powoli stawała się coraz bardziej odważniejsza. Chodzimy z nią na szkolenia, ładnie chodzi na smyczy, prawie zawsze przychodzi jak się ją woła ;) , uwielbia biegać po polanie która jest niedaleko naszego domu, bawimy się w chowanego między krzakami, aportować też już potrafi chociaż na razie najlepiej jej to wychodzi tylko  w ogródku.. Jeśli chodzi o ogródek to niestety był w tragicznym stanie, ale już jest po naprawach. Musimy jej bardziej pilnować teraz. Mila potrafi bardzo wysoko skakać i moja siostra ma zamiar wykorzystać tę umiejętność i żywiołowość w agility, no ale jeszcze zobaczymy. Jazdy samochodem nie są jej ulubionym zajęciem, kiepsko znosi podróże, chociaż po ostatnim wielkanocnym wyjeździe zdaje się coraz lepiej czuć w samochodzie. Myślę, że zupełnie się przyzwyczai. To chyba na razie tyle jeśli chodzi o informacje, myślę, że zdjęcia jeszcze bardziej Was zainteresują ;)

Dziękujemy i pozdrawiamy pracowników Azylu-trzymajcie się!

Patrycja Bączek

__________________________________________________________________________

 

Aza to bardzo mądra i posłuszna sunia . Jest tak bystrym obserwatorem , że musimy bardzo uważać na każdy swój gest i odruch aby nie został przez nią opacznie zrozumiany a jak wiadomo , ona się teraz wszystkiego uczy . Na spacerach jest wulkanem energii , żadnemu zajączkowi ani sarence nie odpuści , za każdym pobiegnie. Biegnie , dopóty, dopóki ma z nami kontakt wzrokowy , gdy za bardzo się oddali , wraca. Bardzo polubiła swój " domek" czyli budę , do domu przychodzi wyłącznie na porcję głaskania i na noc. Jako stróż jest niezastąpiona , jest czujna i , co zauważam z radością , coraz bardziej pewna siebie.

                                                                                                                     Pozdrawiam

_________________________________________________________________________

Szanowni Państwo,

W zaadoptowałam Bel. Chciałam uspokoić, że pięknie chodzi na smyczy od pierwszego spaceru. Pierwszą noc spędziła cichutko pod łóżkiem, ale od soboty chodzi już bez lęku po mieszkaniu. Lubi podróże samochodem. Bardzo dzielnie zniosła wizytę u lekarza i szczepienie.

Pozdrowienia.

__________________________________________________________________________

Fuks przyczłapał do naszego domu w końcu sierpnia 2007 roku, w wieku ok. 9 miesięcy. Od progu szeroko uśmiechnięty. Nazywaliśmy go chłopcem z zapałkami, bo tak wyglądały jego zagipsowane obie przednie łapy, owinięte białym bandażem, spod którego wyzierały kudłate pędzelki stóp – niby łebki zapałek.
To pies z silną osobowością – dzielnie znosił fakt, że od kilku tygodni trzeba nosić na łapach te dziwne opatrunki, a co gorsza – nie można ich po prostu ogryzać, rozkoszując się strzępami gipsu w pysku. Radośnie kroczył w przyszłość na swych zapałkach – nazywany teraz „szurmanem”, z racji odgłosu, jaki wydawały jego łapy przesuwające się wolno po chodniku, ubrane w porządne buty zapobiegające zamoczeniu gipsu.
Fuks – przyjęty do Azylu Pod Psim Aniołem w Falenicy (www.psianiol.org.pl/co_robimy/projekty/ratujmy_razem/fuks) po poważnym wypadku samochodowym, miał być towarzyszem naszego życia przez kilka tygodni, do czasu wygojenia łap, a potem miał trafić do nowego domu – na stałe.
Stało się inaczej. Łapy – źle złożone – nie chciały się zrastać. Fuks przechodził kolejne, bolesne zabiegi, spędzając swe psie życie w parterze – trudno było mu chodzić, stać i siedzieć. Czas płynął. W końcu – z początkiem listopada – chude łapy ujrzały światło dzienne, a domownicy „chuchali i dmuchali” na to biedne zwierzę, żeby mu wynagrodzić trudy wielomiesięcznej choroby. I to był błąd …
Fuks – silny facet o mocnej psychice – dawno już zorientował się, kto w tym domu rządzi. I owijał nas wokół swego palca (pazura?!). Gwałtownie protestował, gdy musiał zostać w domu (szczekał, wył, rzucał się na drzwi). Szczekał, słysząc odgłosy z klatki schodowej. Na spacerach wszczynał burdy z każdym napotkanym psem (tylko wobec suczek był wyrozumiały). Ciągnął za sobą na smyczy swoich właścicieli, jak baloniki na sznureczkach. Nie przychodził na wołanie. Znosił do domu kamienie do zabawy lub kawały gruzu i nikomu tych skarbów nie chciał oddać. Wyjście na spacer było pewnym wyzwaniem… Nie lubił nagłego dotykania rejonów ciała oddalonych od uśmiechniętego pysia. Nie tolerował przymusu pod żadną postacią. Krótko mówiąc: robił to, co lubił - wtedy, kiedy lubił.
Zaczęły się „schody”. Oddanie Fuksa do schroniska, w którym oczekiwałby adopcji, po wielomiesięcznym pobycie u nas wydawało nam się barbarzyństwem, rozwiązaniem absolutnie najgorszym, czymś, co mogłoby nieodwracalnie złamać psychikę tego pogodnego psa i uniemożliwić mu życie w kolejnym ludzkim domu. Psa trzeba było … wychować!
Prześcigaliśmy się w pomysłach, co robić, żeby zmienić zachowanie Fuksa. Listonoszka znosiła do domu kolejne tomy zamawianych książek dotyczących psiego wychowania. Regularnie buszowaliśmy w Internecie. Fuks – triumfował. Zżerał kolejne piłeczki i gruz, nie chciał nas słuchać, a na domiar złego – był szalenie uroczy, chociaż mało wylewny w uczuciach. Patrzył wielkimi oczami w nasze oczy i, przekrzywiając łebek, pytał: nooo i kto tu rządzi?
W końcu, mając mierne wyniki wychowawcze, zdecydowaliśmy się w Fuksa… zainwestować. Nad Fuksem czuwał jego psi anioł – poznaliśmy Panią Małgorzatę, profesjonalnego tresera i nauczyciela dobrych manier z Psiej Szkoły Bis w Warszawie (www.szkoleniepsow.waw.pl). A także osobę o wielkim sercu, której bliskie są wszystkie psie sprawy wszystkich psów. Pani Małgorzata, poznawszy tego uroczego łobuza w czasie prywatnych lekcji, przejęta jego historią - zaproponowała ucywilizowanie naszego podopiecznego poprzez szkolenie w grupie innych psów. Jako pies ze schroniska, otrzymał specjalną zniżkę ceny kursu. Fuks poszedł do szkoły. Oj, nie było to łatwe! Pierwsze lekcje były koszmarem dla wszystkich uczestników szkolenia, naturalnie z wyjątkiem szalenie zadowolonego Fuksa! Bo Fuksio miał pole do popisu – wokół była tylko jedna suczka i gromada psów! Szczekał, szalał, pokazywał kły i wprowadzał totalny chaos w grupie! I nic sobie nie robił z obecności opiekunów.
Ale czas znowu płynął… Powtarzane ćwiczenia, kompetencja i ofiarność Pani Małgorzaty oraz Jej wspaniałych partnerów z psiej szkoły, dobrze odrabiane przez nas prace domowe z psem, zaczęły dawać rezultaty. Dlaczego tak późno wpadliśmy na pomysł skontaktowania się ze specjalistą?!
Fuks-mieszaniec zagiął psią arystokrację, otrzymując na egzaminie, jako jedyny spośród 5 zdających psiaków, ocenę doskonałą i złoty medal! Zaskoczył nas…
Mija blisko 20 miesięcy od chwili, kiedy Fuks wkroczył w nasze życie. Dziś jest ułożonym psem z charakterkiem, cudowną kudłatą przytulanką i wielką satysfakcją dla nas. Nie jest ideałem, bo osobowości psa nie da się wymienić na inną, może lepiej odpowiadającą naszym potrzebom.. Ale jest wesoły, skory do zabawy i grzeczny, choć bardzo samodzielny i wciąż próbujący dominować. Nie kocha swoich pobratymców, którzy może dali mu w kość jak błąkał się bez domu, ale toleruje ich obecność, jeżeli tylko w naszych rękach jest jego zabawka. Coraz częściej przyznaje nam prawo do wychodzenia z domu bez niego, jest spokojniejszy. Kiedy nie śmiga za piłeczką na spacerach – idzie grzecznie przy nas. Przychodzi na wołanie. Kocha dzieci i spacery. Dopomina się pieszczot – z parteru, oczywiście - bo łapy krzywo się zrosły i najwygodniej dla psa jest leżeć. Fuks uwielbia bieganie, pływanie, zabawy, piłeczkę, banany i swojego Pana.
Dzięki wielu psim aniołom - ludziom dobrej woli, Fuks ma teraz szczęśliwe psie życie : zdrowie, pełną michę, dużo pieszczot i zabaw, ciepły kąt. Tak niewiele trzeba było mu dać (trochę czasu i ćwiczeń), aby miał swoją ostatnią szansę:. A przecież mógł spędzić swe psie życie w schronisku …. I wtedy nie byłby szczęśliwym psem…
Nie bój się psa ze schroniska, który jest po wielu przykrych przejściach, najczęściej „zafundowanych” przez nas - ludzi. Każdy pies jest inny i inne ma problemy, ale każdy potrzebuje Ciebie – tak jak Ty potrzebujesz jego wpatrzonych w Ciebie brązowych, psich oczu, sympatycznego łobuzowania i bezgranicznej miłości.

                                                                   Tego właśnie życzą Państwu – Fuksiomaniacy
__________________________________________________________________________



Cześć,
2 miesiące temu adoptowałam pieska z Fundacji (1355 Casto). Co prawda nie nazywa się już Casto- ze względu na jego nadpobudliwość ma teraz imię Adek (od ADHD..;). Piesek miewa się dobrze- jest strasznym urwisem ale szybko się uczy i rośnie jak na drożdżach:)
W załączeniu przesyłam parę zdjęć od momentu kiedy go wzięłam aż do chwili obecnej:)

Pozdrawiam
Kasia

__________________________________________________________________________


Witam,
Wysyłam kilka zdjęc Karmela może nie są najlepsze ale innym razem zrobię z aparatu foto.
Karmel już się zadomowił , nawet je już z jednego talerzyka z Mrusia. Jest bardzo zabawny ,cały dzień śpi ,ale za to o godz2 w nocy daje do wiwatu biega jak oszalały nie wyrabia się niż zakrętach sam się sobą zajmuje ,wszystkie zabawki już rozbroił .
____________________________________________________________________________



Witam,
Miło mi donieść, że nasz Kapsel ma się dobrze, a nawet lepiej :-) Zadomowił się już na dobre, nawet oszczekuje psy, które pojawiają się w sąsiedztwie. No, i ponieważ nadal uwielbia jeść, nabiera też trochę ciała :-) No i jest przeszczęśliwy :-) Kochany pies po prostu. Załączam ostatnie zdjęcia. Pozuje jak model...

Pozdrawiam serdecznie,
Małgorzata
__________________________________________________________________________